Niedawno badacz z podkarpacia, Arek Miazga, opublikował na swoim blogu obszerny tekst opisujący tzw. Facetów w Czerni, czyli tajemniczych gości, którzy nachodzili świadków obserwacji UFO. Artykuł można przeczytać tutaj.
Pomyślałem, że opiszę na tym blogu swoje spotkanie z pewnym dziwnym człowiekiem. Nie mówię od razu, że był to Man In Black, aczkolwiek do zwykłych szarych obywateli też bym go nie zaliczył.
Działo się to w Katowicach, pod chwilowo nieistniejącym Supersamem (obecnie w tym miejscu znajduje się jedna wielka dziura, w miejscu której kolejny szklano-metalowy handlowy moloch i architektoniczna porażka na wzór Galerii Katowickiej). Człowiek ten ubrany był prawie identycznie jak ci MiB z ilustracji na blogu Arka. Wysoki, bardzo szczupły mężczyzna w średnim wieku, rysami twarzy przypominał mi trochę Sherlocka Holmesa, miał lekki zarost. Jego ruchy były tak płynne i tak perfekcyjnie, nie wiem jak to ująć, dopracowane, że aż nienaturalne. Jak żyję, jeszcze nie widziałem człowieka, który poruszałby się w taki sposób. Facet poruszał się jak bardzo dobrze naoliwiony humanoidalny robot. Podszedł do mnie, stanął, całkiem przestał się poruszać i zapytał: "Przepraszam bardzo. Którędy dojść do ulicy Sokolskiej?"
I tu kolejny ciekawy szczegół - sposób mówienia. Często dowiaduję się od słuchaczy Radia Paranormalium, że gadam jak syntezator Ivona w wersji właśnie rehabilitowanej. I właśnie tak "syntezatorsko" brzmiał ten facet. Perfekcyjna dykcja, perfekcyjna emisja głosu, zupełnie tak jak gdyby ktoś mu wcześniej zaprogramował zadanie takiego pytania w taki właśnie sposób. Zadając pytanie, poruszał chyba tylko głową. Jak robot. Równie robotyczne było jego spojrzenie i ruch głową, gdy powiedział "Dziękuję" (znowu ta dykcja i emisja głosu - jak syntezator!), gdy wyjaśniłem mu, jak dojść do owej Sokolskiej.
Obserwowałem go jeszcze przez krótką chwilę, jak się oddalał w kierunku wspomnianej ulicy. I znów - poruszał się jak robot, w pozycji perfekcyjnie wyprostowanej, jak gdyby zamiast kręgosłupa miał kij od szczotki.
Niby zwykłe krótkie spotkanie, niby zwykłe pokierowanie, jak ma człowiek iść żeby gdzieś dotrzeć - a jednak zapadło mi w pamięć na bardzo długo. Pierwszy i jak dotąd ostatni raz spotkałem kogoś, kto poruszaniem się i sposobem mówienia przypominał bardziej robota niż człowieka. Powiem szczerze, że trochę się tego faceta obawiałem, choć tak do końca nie wiem, dlaczego.